Felieton tygodnia strona 4
Moja opowieść strona 5
"Nie strzel gafy" strona 6
Wywiad strona 7
Wywiad strona 8
News strona 9
Podróże strona 10
Kulturalnie i ciekawie strona 11
Co warto przeczytać strona 12
Muzyka strona 13
Sport strona 14
Humor strona 15
Redakcja strona 16

Za naszymi oknami biało...

Każdego z nas zaskoczyła zimowa aura, która przywędrowała do nas w czasie weekendu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że był to tylko przedwczesny śnieg i niedługo zniknie on z ulic i chodników. Jednak ten symbol zimy daje naszym uczniom do myślenia jak spędzać przerwy, kiedy przyjdą minusowe temperatury i od rana do wieczora będzie prószył śnieg? Wszyscy wtedy chętnie będą spędzać czas w naszej szkole, gdzie jest miło, można coś zjeść a na dodatek wkoło są nasi najlepsi przyjaciele. Nikomu nie wpada do głowy, aby "zwiedzać okolice 1LO", lepiej siedzieć w szkole, gdzie na przerwach słychać przyjemną dla ucha muzykę. Można powiedzieć, że właśnie każdy uczeń w okresie zimowym docenia fakt swojej edukacji w ciepłych pracowniach a nie na łonie natury. W szkolnym sloganie przyjęło się powiedzenie, że kiedy mija weekend po zaduszkach motywuje się słowami: „byle do Bożego Narodzenia!”

NEMUS cz. 2

Ciemność, ciemność, chwilowe przejaśnienie i znów ciemność. Mort rozejrzał się wokół z niechęcią. Długa wędrówka zmęczyła go niemiłosiernie, a droga którą wybrał zdawała się nie przybliżać go do celu od wielu godzin, wrażenie kręcenia się w kółko nie opuszczało go już od dobrej chwili. Szum liści, odgłosy pękających co rusz gałęzi potęgowały nieprzyjemne uczucie.
- No, staruszku. Chyba masz już dośc na dzisiaj – mruknął sam do siebie, po czym znalazłszy dogodny pieniek, usadowił się wygodnie. Otulony w grube łachmany, począł ocierać swe ręce i myśleć o ciepłym ognisku, przy którym spędził całą poprzednią noc. W danym momencie stworzenie podobnego byłby ryzykowne, ale samo wspominanie pozwoliło mu odrobinę mniej zważać na chłód i wprawiło w nieco lepszy nastrój. Jedyne, czego żałował, to brak prowiantu, który bezmyślnie zostawił przy obozowisku braci. Pieczona sarna, owoce nerdylu oraz wiele innych smakołyków zabranych z pobliskiej wioski. Brać nieczęsto mogła obcować z takimi specjałami, ich podniebienia przywykły raczej do mało urozmaiconego jadła, bogatego w mięso okolicznych zwierząt, spożywanego nawet na surowo gdy wymagały tego warunki. Do tego woda pobrana w źródle. Nikt nie narzekał, ale gdy raz do roku udało się skorzystać z gościnności ludu Baratrum, każdy zabierał ze sobą tyle ile tylko mógł unieść na plecach. Mort nie popierał obżarstwa, ale sam przyznał w duchu, że w obecnym momencie nie poskąpiłby sobie pieczonego mięsiwa i odrobiny jakiegoś wyśmienitego trunku. Ascetyzm braci zawsze odrobinę mu doskwierał, uważał raczej, iż powinno uczyć się członków umiaru i samokontroli, nie zaś całkowitego wyrzekania się przyjemności. Brak małych życiowych radości niejednego wykończył w dość krótkim czasie, on sam czuł się już niekiedy zbyt stary i niedołężny na wypełnianie swej służby zgodnie z powinnością. Stępione przez wiek zmysły, mieśnie nie raz odmawiające posłuszeństwa...

Lekki szmer wyrwał go z rozmyślań. Ciemność, ciemność, przejaśnienie... Zbyt jasno, coś było nie tak.
- A jednak, przeczucie nigdy mnie nie myli. Przyszliście.
- Dziś jest piątek. A uwierz mi Mort, piątki to mało szczęśliwe dni.

Dlaczego „nie przez próg”, czyli jak się witać i żegnać

Nasi prasłowiańscy przodkowie wierzyli w to, że pod progami naszych domów mieszkały duchy zmarłych przodków, które strzegły domy przed złymi mocami i negatywnym wpływem na samych domowników. Nigdy, zatem nie witali gości przez próg, czyli niejako „ ponad głowami przodków„. Do dziś podawanie ręki, witanie się z kimś nad głową innej siedzącej osoby, za plecami lub nad stołem uważa się za nietakt. Powinniśmy zwracać na to uwagę, gdyż przyjęcie gościa, lub pierwszy kontakt (zapoznanie się) jest naszą wizytówką. Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsza. Pamiętajmy zatem, że witając się z kimś innym powinniśmy pokazać się z jak najlepszej strony. Szczególną ostrożność powinniśmy zachować przy witaniu się ze starszymi osobami. Zawsze należy wykazać szacunek i uznanie. Jeśli mówimy o osobie starszej mamy na myśli nie tylko babcię lub dziadka, ale także rodziców i wszystkie inne osoby doświadczone w życiu. Powinniśmy wysłuchać tego, co mówią i doradzają nie wtrącać się w połowie zdania. Gości, którzy przybyli do nas z wizytą należy przywitać w miejscu „godnym”, czyli w najbardziej reprezentacyjnym pokoju, salonie a nie w przedpokoju. Musimy pamiętać, że pierwszą czynnością wykonaną przez nas powinno być zaoferowanie przybyłym gościom zdjęcia i schowanie wierzchnich ubrań. A gdy wychodzą najpierw żegnają towarzystwo a dopiero potem ubierają się. Pamiętajmy, by nie popełniać rygorystycznych błędów, które tak często zdarzają się w naszych przytulnych domach. Nie oferujmy przybyłym gościom „kapci po domu”, nie dajmy poznać po sobie, że nie jesteśmy przygotowani na wizytę.

Przysłowia o gościnności, czyli trochę ludowej prawdy:

„Gość w dom, Bóg w dom”
„Gość jest najpierw jak złoto, potem-jak srebro, w końcu ciąży jak żelazo"
„Gość przybyły na chwilę, widzi wokoło na milę”
„Dobrze ten gości traktuje, co wesołość pokazuje”
„Gościnność, acz szczera, czasem boki rozpiera”
„Gościnność nawet pana w sługę przemieni”
„Czym chata bogata tym rada”


Niedawno odbyły się wybory Przewodniczącego Samorządu Szkolnego. W wyniku głosowania "urząd Przewodniczącej" będzie przez najbliższy rok pełniła Ewa Kosiacka z klasy 2c. Specjalnie dla Was wywiad z nową przewodniczącą przeprowadziła Kinga Bąk.

Kinga Bąk - Co Cię "podkusiło", żeby startować w wyborach na przewodniczącego szkoły?

Ewa Kosiacka - Chciałam startować w wyborach, dlatego, że lubię pracę z ludźmi, lubię organizować i ogólnie myślę, że mam "smykałkę" do robienia różnych happeningów czy też apeli.Bardzo mi się to podoba i lubię to robić.

K.B.- Debata była dość emocjonująca, jak oceniasz swój występ?

E.K.- Przyznam się, że ja nie jestem dobra w wystąpieniach publicznych i nie wstydzę się przyznać do tego, szczególnie, jeżeli są one spontaniczne. Ja nie będę się z nikim czarować to nie jest moja zaleta, generalnie potrzebuję dużo czasu, by przygotować się do każdego wystąpienia publicznego i pokonać stres.

K.B.- Stresowałaś się przed debatą?

E.K.- Tak, bardzo.

K.B.- Jakie masz zamiary związane ze szkołą?

E.K.- Na pewno chciałabym, żeby więcej się działo, chciałabym stworzyć więcej okazji żeby wypromować naszych uczniów i naszą szkołę.

K.B.- Tolerujesz "obiecywanie" kandydatów podczas kampanii?

E.K.- To zależy, jeżeli wiedzą, że na pewno spełnią swoje obietnice to tak. Ja osobiście wolę nie obiecywać, a milo zaskoczyć uczniów niż gorzko rozczarować.

K.B.- Lubisz naszą szkołę?

E.K.- Lubię i to bardzo.

K.B.- Dlaczego?

E.K.- Ponieważ łączy najfajniejsze cechy- są w niej świetni ludzie i nauczyciele, którzy są z górnej półki i wiedzą, co robią, są wyrozumiali. Uważam, że nasza szkoła trzyma poziom.

K.B.- Czego możemy ci życzyć?

E.K.- Szczęścia, cierpliwości oraz wytrwałości, bo to zawsze się przyda.

Wywiad z Kingą Burzyńską - absolwentką I Liceum

Redaktor: Pochodzi Pani z Tomaszowa? Tęskni Pani?

Kinga Burzyńska: Nie jestem z Tomaszowa, pochodzę z Rzeczycy oddalonej o 25 km od Tomaszowa. Tam mieszkają moi rodzice. Nie tęsknię, bo odwiedzam ich dość często, tym bardziej, że mam synka 4-letniego i mamy stały kontakt z babcią i dziadkiem.

Redaktor: Jakie ma Pani wspomnienia z liceum?

Kinga Burzyńska: Wiem, że to strasznie zabrzmi, ale mam same pozytywne (śmiech). Pozytywne, dlatego, że tak naprawdę w tej szkole miałam szczęście, ponieważ spotkałam dwóch fantastycznych nauczycieli. Był to Pan Stanisław Sadowski, który uczył języka polskiego i Paweł Kwiatkowski- matematyk, z którym miałam kontakty bardzo długo. Jest to cudownym człowiek. Ja byłam w klasie matematyczno – informatycznej i to oni we dwóch mnie uczyli. To wszystko kotłowało się we mnie, na początku pierwszej klasy jeździłam na konkursy matematyczne, ale potem p. Sadowski tak bardzo mnie zafascynował literaturą i polskim, prowadził go tak bardzo fajnie i szeroko, że poszłam w stronę humanistyczną. Oni byli fantastycznymi ludźmi. Z Kwiatowskim uciekało się na wagary do Krakowa. Myśmy się bili, kto będzie siedział w pierwszej ławce.To jest facet tak charyzmatyczny. Była taka sytuacja, kiedy dostałam z polskiego za niską ocenę, to pobiegłam wypłakać mu się w rękaw. Oni dwaj byli cudowni, dlatego ja mam jakieś same pozytywne wspomnienia z liceum. Co prawda byłam zawsze grzeczną dziewczynką? Rozmawiałam z panią Męcina i Zielonką i stwierdziły, że pamiętają mnie, jako taką grzeczną dziewczynkę, która ciągle występowała na wszystkich akademiach, biegała ze sztandarem i miała same piątki na świadectwie, oprócz chemii, z której miałam cztery.

Redaktor: Który przedmiot był najbardziej lubiany przez Panią?

Kinga Burzyńska: Oczywiście, że język polski głównie przez to, jak był prowadzony, bo to był nie tylko polski, ale także filozofia, rzeźba, malarstwo. To wszystko było bardzo szeroko potraktowane. Zaważyło to, że będąc w klasie matematyczno – informatycznej postanowiłam zdawać na teatrologię. Zdawałam na maturze polski i historię, z której nie byłam akurat z orłem. Matematykę też kochałam i to bardzo, a najbardziej te momenty, kiedy o siódmej piętnaście p. Kwiatkowski wpadał i już zza drzwi było słychać jego krzyk, "Wyjmujemy karteczki" i robił nam kartkówki z tego materiału, który nie był jeszcze przerobiony, bo chciał sprawdzić jak myślimy i było osiemdziesiąt procent jedynek, ale nie zawsze wpisywał to do dziennika. Kochaliśmy go, nie wiem czy wszyscy, ale ja go absolutnie kochałam. Pewnego dnia, gdy jeszcze mieszkałam w Krakowie zadzwonił dzwonek do drzwi. Otwieram a tam p. Kwiatkowski ze swoją córką przyjechali na rowerze z Piotrkowa do Krakowa, żeby odwiedzić mnie i Kraków.

Redaktor: Jaką miała Pani klasę tutaj w liceum?

Kinga Burzyńska: Bardzo fajną, była to klasa, która lubiła się uczyć, nie była bardzo imprezowa ani zżyta ze sobą. W klasie były grupy i było także bardzo dużo indywidualności.

Redaktor: Co z wycieczkami klasowymi i wagarami?

Kinga Burzyńska: Jeśli chodzi o wagary to z Kwiatkowskim, uciekłam wtedy na wycieczkę do Krakowa, którą organizował ze swoimi wychowankami. Powiedział nam, że ma dwa wolne miejsca, więc ja nie zastanawiałam się ani chwili z koleżanką wsiadłam i pojechałam. Zawsze uciekałam z kartkówek u Pani Ambrozik (śmiech), tłumacząc się, że idę do biura podróży w sprawie wycieczki. Kapitalną sprawą był spływ kajakowy, podczas którego wszyscy spaliliśmy się. Ja miałam krótkie spodenki i potem przez całe lato na nogach miałam białe plamy.

Redaktor: Gdzie poszła Pani na studia?

Kinga Burzyńska: Na Uniwersytet Jagielloński w Krakowie.

Redaktor: Jak było?

Kinga Burzyńska: Cudownie, to było moje najwspanialsze pięć lat w życiu. Myślę, że jeśli ktoś ma szansę studiować dziennie nie płacąc za nic i nie pracując w barze, to ma wielkie szczęście, co jest bardzo trudne w dzisiejszych czasach. Ja studiowałam dziennie i pracowałam przez pierwsze lata w radiu studenckim nieodpłatnie. Miałam to szczęście, że rodzice mogli mi dawać kasę i nie musiałam pracować tylko robiłam to, co chciałam. Potem miałam stypendium naukowe, więc to był naprawdę okres takiej totalnej beztroski. To tam nastąpiła duży rozwój intelektualny, miałam darmowe wejściówki do teatru, więc chodziłam cztery razy w tygodniu na spektakle. Wtedy właśnie nastąpił rozwój życia towarzyskiego. Tam poznawałam ludzi, na przykład w radiu poznałam się z Sonią Bohosiewicz, z którą znamy się już z 15-16 lat. Także dzięki temu, że studiowałam dziennie mogłam się spełniać.

Redaktor: Jakie były dalsze kroki w Pani karierze zawodowej?

Kinga Burzyńska: Radio Plus , Radio Kraków , Telewizja Kraków , Telewizja TVN w miedzy czasie warsztaty dziennikarskie FAMA.

Redaktor: Jak trafiła Pani do TVN-u?

Kinga Burzyńska: Mój mąż dostał propozycję pracy w Trójce, czyli przeprowadzka do Warszawy. W tym czasie kończyłam swoją umowę w Telewizji Kraków, w związku z tym bez sensu było życie na odległości. Postanowiłam się przeprowadzić. Szybko znaleźliśmy mieszkanie w ciągu tygodnia koło siedziby TVN-u. Mąż mówił "O zobacz, tu jest TVN”, a ja mówiłam "O będę miała blisko do pracy”, oczywiście żartując. Mówię, no dobrze dzwonimy. I dzwoniłam do dyrektora przez cztery dni i dopiero odebrał piątego dnia, oddał telefon sekretarce. Potem poszłam na to spotkanie i to była rozmowa jakby z amerykańskiego filmu, nic nie wywarło wrażenia, żadne CV, nagrania, płyty, tylko lista gości, z którymi rozmawiałam. Wtedy dał mi kilka propozycji i tak właśnie się zaczęło.

Redaktor: Nie ma Pani czasami dość tego pośpiechu?

Kinga Burzyńska: Nie, zawsze staram się organizować czas tak, aby mieć chwilę wolną dla siebie. Oczywiście czasami klnę, gdy muszę jechać do Kołobrzegu pięćset kilometrów po to, by porozmawiać z kimś przez 8 minut, no, ale taka mam pracę. Wracam i myślę sobie "Ooo, fajnie było. Taki mam charakter, który każe mi tak funkcjonować.

Redaktor: Jakaś motywacja dla uczniów I LO?

Kinga Burzyńska: Mieć wyznaczony cel i dążyć do niego.

Redaktor: Czego możemy życzyć Pani?

Kinga Burzyńska: Zdrowia ( śmiech) Ostatnio złamałam palec na live’ie, straciłam przytomność w domu i zawiozło mnie pogotowie także zaczęłam się sypać ;)

Redaktor: Więc życzymy zdrowia, sukcesów i spełnienia marzeń.

Wywiad z Kingą Burzyńską przeprowadziła Kinga Bąk z klasy 2f

Znowu podbijamy stolicę!


Dwa tygodnie temu, kiedy świętowaliśmy zwycięstwo i awans naszej absolwentki Iwony Kmiecik po cichu liczyliśmy, że znów zasiądziemy na widowni programu „ Must be the music” w wielkim finale. Szansa na dobrą zabawę i przede wszystkim doping tomaszowianki pojawiła się znów na horyzoncie. Po raz kolejny wytypowana została klasa 2B. Już od początku tygodnia rozpoczęliśmy przygotowania transparentu oraz haseł, jakie wykrzyczymy w czasie występu Iwony. Z naszej strony może ona liczyć na gorący doping i owacje. Pozostaje wyczekiwanie najbliższej niedzieli oraz wysyłanie sms-ów na Iwonę Kmiecik, do czego zachęcamy również innych. Niech jej świetny występ choć w kilku procentach będzie naszym udziałem.


Burano !

Ciąg dalszy naszej podróży po Italii. Tak jak wspominałam wcześniej, co miesiąc będę opisywać wam ciekawe miejsce do zwiedzenia. Długo zastanawiałam się, co wybrać, ale jeszcze w tym pozostanę przy pięknej Italii.

Burano to maleńka wysepka niedaleko Wenecji. Po przeniesieniu się na tę typowo rybacką wyspę poczujemy się jak w bajce. Zapytacie -dlaczego? Po prostu jest tu tak kolorowo. Na wyspie nie znajdziecie nudnych szaroburych ulic. Ponoć właściciel domu, jeśli chce go przemalować, musi uzyskać zgodę. Wszystko po to, by uniknąć nadmiernego powtarzania się niektórych kolorów. Burano słynie z wyrobu pięknych koronek, które są robione przez miejscowe kobiety. Kto zaś chciałby nauczyć się tego misternego rzemiosła może to uczynić w szkole koronkarstwa. Wspaniały klimat, pyszna kawa oraz sympatyczni ludzie czynią z Burano miejsce, gdzie prawdziwie można odpocząć. Podczas pobytu spotkałam mieszkańca, który powiedział mi, że kto je raz odwiedzi, chce tam wracać, by chłonąć tę jakże kolorową radość.

  

Eksperymentalny „Filar”


W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE

Kataklizm nuklearny. Ludzie schodzą do podziemi, dzieląc się na nadrzędnych i podrzędnych. Na podrzędnych-więźniach przeprowadzane są eksperymenty, chcą bowiem wrócić do okresu sprzed katastrofy. Jednemu z nich udaje się przeżyć eksperyment dzięki obrazowi z pamięci i wraca do przeszłości. Poznaje kobietę…

HISTORIA PRZEDE WSZYSTKIM

„Filar” to zaledwie 28-minutowy film Chrisa Markera z 1962 r., składający się w całości z sekwencji czarno-białych zdjęć. W rolach głównych wystąpili Davros Hanich i Hélène Chatelain. Dialogi zostały całkowicie zastąpione narracją, przerywaną od czasu do czasu szeptami. Można by spytać, jaki film rezygnuje z jednego z najważniejszych elementów filmu, czyli z dialogów? Trzeba jednak obejrzeć „La jetée”, by przekonać się, dlaczego zyskało m.in. określenie „a science fiction masterpiece”. Narrator spokojnie i miarowo prowadzi opowieść, zaś na ekranie widać zdjęcia (co ciekawe, część z nich się powtarza). Całość jest niezwykle statyczna i spokojna. Ponadto jedna ze scen nawiązuje do „Vertigo” Alfreda Hitchcocka. Analogicznie do poprzedniego artykułu, z którego można by wysnuć hipotezę, że forma nie jest aż tak ważna jak sama fabuła, tak i tu historia pełni pierwszorzędną rolę.

POSTAPOKALIPTYCZNY PARYŻ

Akcja dzieje się w Paryżu, w późniejszych fragmentach filmu widać kontrastowo ukazane ruiny miasta tuż po katastrofie. Ci, którzy przeżyli, schronili się w podziemiach Pałacu Chaillot. Początkowa scena dzieje się na terminalu lotniska Orly. W późniejszych scenach, kiedy więzień i kobieta spacerują po mieście, widać architekturę i piękno Paryża, zwiedzają także muzeum. Te obrazy również mają na celu pokazać kontrast między tym, co znane i stałe mieszkańcom, a tym, co zniszczone po Trzeciej Wojnie Światowej.

CZAS CZY UMYSŁ

W roku 1995 Terry Gilliam nakręcił „12 małp”, inspirując się dziełem Markera. Nie skupiono się jednak na scenografii tak bardzo jak w przypadku oryginału. W roli głównej obsadzono Bruce’a Willisa, wystąpili także Brad Pitt oraz Madeleine Stowe. Reżyser znacznie rozbudował całą wizję poprzez wprowadzenie wieloosiowej fabuły, dodanie wielu postaci oraz miejsc, w których rozgrywa się cała akcja. Oba filmy – oryginalny „Filar” Markera i dopracowane pod każdym względem „12 małp” Gilliama są warte obejrzenia, bo przedstawiają dwie odmienne wizje tego samego pomysłu. I chociaż ten drugi powstał inspirując się pierwszym, to nie sposób zauważyć, że i tak się dopełniają. Oba również weszły na stałe w kanon sci-fi, ale mimo wszystko warto jednak obejrzeć oryginał, jako pierwszy. I warto również dodać, że te obie wersje można interpretować wielorako, ale dwie analizy są nadzwyczaj popularne – bohater rzeczywiście odbywał podróże w czasie albo wszystko jest po prostu wymysłem i ucieczką przed koszmarną rzeczywistością.

JAKO INSPIRACJA

W 2010r. magazyn Time umieścił „Filar” w rankingu ‘Top 10 time-travel movies’. Ciekawostką jest, że znalazły się tam również aż dwa filmy Gilliama „Bandyci czasu” oraz „12 małp”. Co więcej, „Filar” od czasu jego premiery, był nieustannym źródłem dla muzyków – wideo ‘Jump They Say’ Davida Bowiego, „Dancerama” czy „Last Night at the Jetty”, pisarzy – powieść „The Time Traveler’s Wife” czy innych twórców filmowych.

David Nicholls i Tess Gerritsen

Otóż właśnie, co by warto przeczytać? Oto jest pytanie... Przeglądając różne strony internetowe na temat książek wartych przeczytania, natrafiłam na "Jeden dzień" Davida Nichollsa. Jest to powieść dla kogoś, kto lubi tzw. romansidła. Mówią o niej "Wielka, absorbująca, błyskotliwa". Tak, więc zobaczmy, o czym jest ta niesamowita książka. Ona- zakompleksiona idealistka w grubych okularach, on superprzystojniak z poczuciem, że świat należy do niego. Ona na wszystko musi ciężko zapracować, jemu natychmiast udaje się to, o czym marzy. Ona szuka miłości, on dla zabawy na jedną noc...Jest rok 1988. 15 lipca. Oboje dostają dyplomy uniwersyteckie i spędzają ze sobą noc. Następnego dnia każde pójdzie w swoją stronę. Gdzie będą w ten dzień za rok? Za dwa lata? I każdego następnego roku? Czy mają szanse spotkać się, a jeśli tak, to czy będzie im za sobą po drodze? Opinie co do tej książki są bardzo pochlebne, więc zachęcam tych, którzy lubią romansidła.

Jeśli ktoś nie przepada za taką tematyką, mam zupełnie inne rozwiązanie. "Dolina umarłych" Tess Gerritsen to alternatywa dla kogoś, kto uwielbia bardziej mroczne zagadnienia. Maura Isles wyjeżdża do Wyoming na konferencję lekarzy patologów. Spotyka tam kolegę ze studiów, który zaprasza ją na wycieczkę w góry z grupą przyjaciół. Podczas jazdy zaskakuje ich śnieżyca, auto wypada z drogi. Przypadkiem trafiają do opuszczonej osady z identycznymi domami, której mieszkańcy musieli zniknąć w dziwny sposób, bowiem pozostawili po sobie otwarte okna oraz jedzenie na stołach. Kiedy jeden z przyjaciół zostaje ranny podczas próby wydostania się stamtąd, Maura wyrusza po pomoc. Po drodze zostaje uprowadzona...


Witajcie! To już drugi numer naszej gazetki w tym roku szkolnym, więc czas na kolejną dawkę muzycznych hitów. Sprawdźmy, jakie piosenki obecnie są na czasie:

1.Ewelina Lisowska - Nieodporny Rozum

2.Gossip - Move In The Right Direction

3.PSY - Gangnam Style

4.Lykke Li - I Follow Rivers (The Magician Remix)

5.Maroon 5 - One more night

6.Pitbull - Don't Stop The Party

7.Linkin Park - Burn it Down

8.Trying Not To Love You - Nickelback

9.Asaf Avidian & The Mojos - One Day / Reckoning Song (Wankelmut remix)

10.Adele - Skyfall

Słowo o piosence... Gangnam Style

Autorem tego hitu jest poludniowokoreański piosenkarz Park Jae-Sang, znany szerszej publiczności jako PSY. Piosenka jest z gatunku k-pop, czyli koreańskiego popu. Utwór pojawił się 7 lipca 2012 roku. W pierwszym dniu klip na youtube obejrzało aż 14 milionów osób! W tym momencie utwór ten ma ponad 530 milionów wyświetleń na youtube, co czyni go liderem na liście 100 najpopularniejszych filmów. Dlaczego Gangnam Style zyskało aż taką popularność? Przyczyn jest wiele, przede wszystkim to chwytliwy podkład muzyczny, bardzo humorystyczny teledysk, ale najważniejszą i najbardziej wyróżniającą się cechą jest charakterystyczny taniec porównywany do "jazdy na niewidzialnym koniu". Wiele osób pokochało ten taniec, każdy próbuje go naśladować, jednak nie każdemu to wychodzi. Osobiście lubię ten utwór i polecam go do przesłuchania. A co wy sądzicie o nim?

Biegi przełajowe – Mistrzostwa Rejonu

Jak pisałam w poprzednim numerze "Aby do piątku" dziewczęta i chłopcy z naszej szkoły we wtorek brali udział w Mistrzostwach Rejonu w Sztafetowych Biegach Przełajowych. W zawodach startowało po 4 sztafety wśród chłopców i 4 wśród dziewcząt (po dwie z Tomaszowa i Opoczna). Biegi odbywały się w Tomaszowie koło toru łyżwiarskiego. Chłopcy zajęli 4 miejsce, a dziewczęta 2 i tym samym drużyny z I Liceum zakwalifikowały się do Mistrzostw Województwa. Niestety, tu nie powiodło się. Nasze koleżanki zajęły 12 miejsce, ale walczyły do końca :)
Oto skład:

Deredas Aleksandra 2c
Bastrzyk Katarzyna 2f
Mokwińska Adrianna 1e
Bielas Izabela 2f
Gogol Aleksandra 1d
Lasek Katarzyna 1f
Witoń Marta 3f
Dzianach Aleksandra 1b
Kopacz Natalia 1b
Garstka Weronika 3e




Jaś pyta ojca:
- Tatusiu, czy wiesz jaki pociąg ma największe opóźnienie?
- Nie mam zielonego pojęcia- odpowiada ojciec.
- Ten, który obiecałeś mi na gwiazdkę.

*********


-Jak nazywa się najlepsze warzywo w ogródku?
-Best seller.

*********


-Co to jest pszczoła bez czoła?
-Psz

Nasza Redakcja w roku 2012/2013

  • Maciek Skrzypek-REDAKTOR NACZELNY- to nasze „bystre oko szkoły”, bardzo charyzmatyczny i pomysłowy, w każdym wydaniu podsumowuje tydzień w swym „Felietonie tygodnia”
  • Kacper Wojtaszczyk-SZEF GRAFIKI I MONTAŻU- to on odpowiada za wirtualne istnienie gazetki, to nasza „złota rączka”, która dopracuje każdy element do perfekcji
  • Jakub Wujek- to nasz drugi specjalista od spraw wirtualnych
  • Agnieszka Białowąs- interesuje się kulturą, ale głownie tą, która dotyczy dobrego zachowania, podpowie ci, jak nie popełnić gafy
  • Kinga Bąk- specjalista od aktualności, to ona na bieżąco informuje nas, co dzieje się w naszym liceum, prawdziwy duch reportera
  • Sylwia Mitura- nasz obieżyświat, kocha podróże, dlatego pisze o ciekawych miejscach, które warto zobaczyć, chce przedstawić nam świat od najlepszej strony, czy poprzez wędrowanie
  • Katarzyna Lenarcik- ona najlepiej wie, kto wygrał dzisiejszy mecz, kto zwyciężył na zawodach, to nasz korespondent sportowy (razem z Jakubem Porczykiem- specjalistą od siatkówki)


  • Kinga Kubacka- to prawdziwy znawca nowości filmowych i literackich, ona podpowie, na co wybrać się do kina, co poczytać wieczorami
  • Agnieszka Tarka- tropi wszystkie odkrycia i ciekawostki , zawsze nas czymś zaskoczy
  • Emilian Kowalczyk- interesuje się muzyką, przedstawia najnowsze trendy i ciekawych wykonawców
  • Jan Kącki i Michał Borysławski- odpowiadają za dowcip, z nimi nie można się nudzić, rozbawią cię do łez
  • Zuzanna Błażejewska- nasz redakcyjny literat wciągnie cię w tajniki swej powieści
  • Melania Wójcik, Marlena Szpath- nasz dział fotograficzny, to dzięki nim zobaczysz się na jednym ze szkolnych zdjęć

A naszym opiekunem jest p. Monika Socha

z