Spis Treści:
Kontakt z nami strona 2
Spis treści strona 3
Czekolada dla mózgu strona 4
Czy „Mona Lisa” byłaby gorszym dziełem, gdyby była namalowana dla pieniędzy? Czy komercyjne dzieła są gorsze? strona 5
Czy książki i filmy mają wpływ na nasze życie? strona 6
Udany czy nieudany festiwal hip hopowy? strona 7
Za kołem podbiegunowym strona 8
Sztuka parzenia herbaty strona 9
Nasza twórczość strona 10
Froice strona 11
Skład redakcji strona 12
Czekolada dla mózgu
Wielu z nas ma problemy z przyswajaniem i zapamiętywaniem wiedzy. Często nie możemy się skoncentrować podczas egzaminu. Coś nas rozprasza, denerwuje. Co najlepiej wtedy zrobić? Odpowiedź jest prosta – zjeść czekoladę.

Badania potwierdzają, że gorzka czekolada jest traktowana jako środek odżywczy i stymulant dla mózgu. Spożycie ok. 20 g dziennie tego „lekarstwa” poprawia zdolność uczenia się i pamięć, ponadto wpływa na znaczną poprawę humoru. Krew zaczyna szybciej krążyć, za czym idzie przedostawanie się tlenu do mózgu, co usprawnia proces myślenia. Gorzka czekolada składa się z miazgi kakaowej, proszku kakaowego, masła kakaowego i cukru. Jeden gryz, czyli ok. 5 g czekolady zawiera 1-3 mg żelaza, 200 mg potasu, 50-70 mg magnezu, 90-130 mg fosforu, 20-30 mg wapnia oraz witaminy A, B, D i E. Gorzka czekolada zawiera:

-PEA (fenyloetyloaminę), która uaktywnia neuroprzekaźniki w mózgu, odpowiedzialne za koncentrację,

- teobrominę, która podwyższa prędkość myślenia, jest łagodniejsza i trwalsza niż działanie kofeiny oraz utrzymuje się w organizmie cztery razy dłużej,

- antyoksydanty (flawonidy), które oczyszczają mózg z wolnych rodników przyczyniających się do utleniania DNA w mózgu. Flawonidy zapobiegają sklejaniu się płytek krwi, co chroni przed uszkodzeniem mózgu na skutek wylewu,

- anandamid – „związek radości”. Jest to substancja, której działanie podobne jest do działania THC zawartego w marihuanie. Jednak należy podkreślić, że nie oddziałuje na cały mózg, zatem możesz czuć się odlotowo, nie spożywając substancji narkotykowych.

Jak widać, gorzka czekolada jest niezbędna w naszej codzienności. Chroni serce, przyczynia się do wytwarzania endorfin poprawiających humor, ma znacznie mniej kalorii niż czekolada mleczna. Wbrew powszechnej opinii – nie uzależnia

Czego chcieć więcej? Wystarczy 20g gorzkiej czekolady dziennie, twoja sprawność intelektualna znacząco się poprawi, a ty będziesz w dobrym i radosnym nastroju. =)

Justyna Wojciechowska
Klasa 2b

Czy „Mona Lisa” byłaby gorszym dziełem, gdyby była namalowana dla pieniędzy? Czy komercyjne dzieła są gorsze?
Otóż nie są i nie muszą być. Wielu wydaje się, że jeżeli coś jest robione w celu wzbogacania się, to i tak bez względu na efekt końcowy musi być tworem gorszym. I oczywiście już z daleka wołać swoją końcową formą.

Tylko zastanówmy się, co złego jest w komercyjnej produkcji? Chyba nie to, że artysta czerpie z tego dochód? Przecież żyjemy w czasach, w których tworzy się rozmaite rzeczy, aby po prostu zarobić. I nie powinno wydawać się, że to jest gorsze. To nic złego, że twórcy chcą pieniędzy za swoje dzieła. Przecież film z dużym budżetem nie musi i nie jest gorszy od tego puszczanego w kinach studyjnych.

Znamy wiele produkcji komercyjnych nastawionych na pieniądze. Myślę, że większość z nas wybierając się do kina na kolejną część „Piratów z Karaibów” lub „Zmierzchu” była świadoma, że tutaj nie chodzi tylko i wyłącznie o artyzm. Ale co z tego? I tak każdy, wygodnie lub mniej, rozsiadł się w kinowym fotelu, trzymając duży popcorn i dobrze się bawiąc śledził losy bohaterów. Ale zaraz! Jak reagują wycofani fani dowiadując się, że po przeliczeniu dochodów postanowiono kontynuować produkcję. I teraz wszędzie, ze wszystkich ust wychodzi jedno słowo: KOMERCJA.

A skoro już o niej, to musimy przenieść się do jej fabryki – blasku fleszy, czerwonych dywanów i ogromnych premier. Witamy w Hollywood – miejscu czystej komercji, drogich produkcji i jeszcze większych zysków. Tylko to nie ma znaczenia.

Ok. Usłyszę zaraz, że Hollywood nie produkuje ambitnych filmów. Tymczasem 90% klasyki światowego kina wychodzi z tego miejsca.

Wszystko płynie i nie jest to złe. Populacja zyskuje, otwiera szerzej oczy. A komercja jest dobra dla wszystkich. Przecież nie możemy narzekać na to, że nie jest tak jak setki lat temu.

Natalia Horecka
Klasa 2b

Czy książki i filmy mają wpływ na nasze życie?
W codziennym życiu ważnym elementem naszej osobowości są emocje i uczucia. W dużej mierze to od nich zależy nasz humor, a także świadczy to o naszym człowieczeństwie. Jednak czy wydarzenia, które nigdy się nam nie przytrafiły i osoby, których nigdy nie spotkamy, mogą wpływać na nasze życie i decyzje, jakie podejmujemy? Zdecydowanie tak. Każda rzecz, którą przeczytamy czy obejrzymy, dostarcza nam przeżyć, dobrych i złych, ale to one, oprócz naszych własnych, kształtują ludzki charakter i spojrzenie na świat.

Nie wszyscy lubią czytać, niektórzy wolą po prostu zobaczyć dobry film, ale czytanie, jak i oglądanie wywołuje ten sam efekt. Przemyślenia. Zastanawiamy się wówczas nad problemami, których dotyczyła książka lub film, analizujemy je, odczuwamy. Niestety, zdarza się czasem i tak, że jesteśmy rozczarowani dziełem, któremu poświęciliśmy czas. Szczególnie wtedy, gdy mieliśmy co do niego wysokie oczekiwania. Mimo to każdy utwór daje nam do myślenia. Czasami nawet może nam pomóc w podjęciu jakiejś decyzji, rozwiązaniu naszego problemu czy pocieszyć, bo odnajdziemy tam część siebie lub swojego życia. Możemy utożsamiać się z bohaterami albo dzięki nim wprowadzać zmiany, ulepszać swoje życie, może nawet uczyć się na ich błędach.

„Książka to najlepszy przyjaciel człowieka” – bardzo dobrze znane wszystkim miłośnikom lektury powiedzenie. Nie da się zaprzeczyć, że ma wpływ na nasze życie. W literaturze również zdarzają się przypadki, gdy utwór zmienił czyjeś życie. Dobrym przykładem jest dzieło Henryka Sienkiewicza pod tytułem „Latarnik”. Główny bohater dzięki książce „Pan Tadeusz” powrócił do swojej ojczyzny. Z każdym przeczytanym słowem przypominały mu się jego lata młodości. Także Gustaw z „Dziadów, cz. IV” autorstwa Adama Mickiewicza, zagłębiając się w twórczość Rousseau i Goethego, stał się człowiekiem sentymentalnym, łatwo poddającym się emocjom. Dzieła literackie ukształtowały jego charakter i sposób bycia.

Sztuka, nieważne w jakiej postaci, czy jest to książka, film, muzyka, obraz, oddziałuje na człowieka. Na każdego inaczej, w większym lub mniejszym stopniu. Wiele osób za przykładem bohaterów zmienia swoje życie. Sztuka nas kształtuje. Czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dzięki niej możemy zrozumieć coś, nad czym nigdy się nie zastanawialiśmy.

Kinga Milczarek
Klasa 2b

Udany czy nieudany festiwal hip hopowy
Jedna z najważniejszych imprez hiphopowych w Europie zaczyna tracić na wartości. Hip Hop Kemp obrosło już w legendę, ale z roku na rok organizator stara się, aby legendę tego rapowego pikniku zmieszać z komercyjnym błotem i coraz słabszą organizacją.

Już w 2011 roku na wierzch zaczęły wypływać wedy organizacyjne. Kiedy na imprezę zjechało więcej osób niż przewidywali organizatorzy, u wejścia na pole namiotowe i przy budkach z biletami utworzyły się ogromne kolejki. Były one tak duże, że trzeba było odstać 5-8 godzin.

Hip hop Kemp to wciąż impreza bardzo bezpieczna. Nie występują na niej bójki czy przepychanki. Ochrona działa szybko i profesjonalnie.

Akustyka głównej sceny to najsilniejsza strona festiwalu. Moc kilku tysięcy dobrze rozłożonych kilowatów daje się odczuć. W takich warunkach artyści podgrzewali klimat. Główna scena z roku na rok przeistaczała się w komercyjny wybieg dla pseudo-raperów. Akustyka w hangarach jak co roku jest bardzo słaba.

Hip hop Kemp to śmietanka kultury hip hop, na której warto być.

Mateusz Garlikowski
Klasa 2b

Mikołajkowy zawrót siatkówkowy
Osiemdziesiąt kilometrów na północ od Islandii znajduje się maleńka wysepka – Grimsey. Mieszka na niej na stałe około stu osób. Głównym powodem, dla którego turyści odwiedzają tę wyspę jest fakt, że znajduje się ona za kołem podbiegunowym. Niestety, muszę was zawieść – na Grimsey nie ma pingwinów, a pogoda nie różni się zbytnio od tej islandzkiej.
Poza tym, na Grimsey nie ma niczego ciekawego prócz owiec i kilku domków. My jednakże o tym nie wiedzieliśmy i popłynęliśmy na wyspę promem (tym razem zaopatrzyłam się w aviomarin. Nie miałam ochoty na kolejne „przygody” z chorobą morską). Na pokładzie promu było trochę jak w samolocie – podobne siedzenia i okienka. Był nawet telewizor, dzięki któremu przez bite dwie godziny mogliśmy oglądać menu z filmu „Kapitan Ameryka” (najwyraźniej nikt z załogi nie wpadł na to, by go włączyć).
Gdy wreszcie stanęliśmy na Grimsey, nasz entuzjazm nieco osłabł. Staraliśmy się jednakże tego nie okazywać i uśmiechaliśmy się szeroko, z nieco przesadzonym zachwytem obserwując skały i trawiaste równiny. Plan był następujący – wynajmujemy rowery, objeżdżamy wysepkę i wracamy na prom. W pierwszej części naszego „planu” obyło się bez przykrych niespodzianek. Może z jednym wyjątkiem… Otóż, początkowo nie zamierzaliśmy zabierać ze sobą kasków. Drogi na wyspie wyglądały raczej niegroźnie, a kaski do najwygodniejszych nie należały. Jednakże właścicielka wypożyczalni uśmiechnęła się do nas szeroko i oznajmiła, że lepiej zrobimy, jeśli zabezpieczymy głowy. Na pytanie, dlaczego, odpowiedziała łamaną angielszczyzną:
-Bo tutaj są takie białe ptaki, one czasem atakują ludzi.
Jak łatwo sobie wyobrazić, nie uwierzyliśmy jej. Kaski zabraliśmy, ale bardziej dla świętego spokoju. W istocie, nad wyspą krążyły jakieś ptaki podobne do mew, ale zdecydowanie nie wyglądały na agresywne. Jak się przekonaliśmy parę dni później, było to tylko „pierwsze wrażenie”. Wstrętne ptaszyska zaatakowały nas na jednej z plaż – musieliśmy „ratować się” ucieczką do samochodu… Ale wróćmy do Grimsey.

Początkowo jechaliśmy sobie równiutką, asfaltową drogą. Mogliśmy zatem chłonąć otaczający nas świat wszystkimi zmysłami. Z czasem jednakże ta wygodna droga zmieniła się w kamieniste, ścieżko-podobne „coś”, a jazda stała się istną udręką. Na domiar złego, okazało się, że rower Ju ma popsute hamulce. Odtąd mogliśmy jedynie wlec się w tempie zbliżonym do żółwiego, a przy każdym zjeździe musieliśmy zsiadać z rowerów – jazda po takiej „dróżce” z dużą prędkością groziła wywrotką, a w skrajnych przypadkach zderzeniem z owcą. Krajobraz Grimsey wydał nam się nagle strasznie monotonny i przygnębiający. Pewnie dlatego, że musieliśmy targać ze sobą te rowery. Z ulgą oddaliśmy je z powrotem do wypożyczalni, przekonani, że ich wynajem wcale nie był takim rewelacyjnym pomysłem.
Wycieczka na Grimsey okazała się w części „niewypałem”. Ale, paradoksalnie, wspominam ją bardzo dobrze. Mogę teraz „z dumą” powiedzieć, że byłam za kołem podbiegunowym. Owce, rowery i agresywne „mewy” zdecydowanie można pominąć.
Sztuka parzenia herbaty
Herbata jest niewątpliwie jednym z najstarszych napojów, stworzonych przez naszą cywilizację, cieszącym się popularnością po dziś dzień, praktycznie na całym świecie. W tym czasie powstawało coraz więcej nowych gatunków i mieszanek z różnych ziół, urozmaicających ten napar. W istocie, prawdziwą, czystą herbatą możemy nazwać wyłącznie tę przygotowaną z liści roślin gatunku kamelli, chociaż pod tą nazwą zwyczajowo kojarzymy też napary z innych roślin, np. lipy.

W wielu kulturach zaistniały ceremonie związane z parzeniem herbaty i jej spożywaniem, takie jak Chanoyu, czyli japońska ceremonia parzenia herbaty, czy angielski tea time („czas na herbatę”). Nie każdy z nas musi nadawać rangę temu wydarzeniu; warto jednak robić to dobrze, parzyć herbatę tak, by wydobyć jej naturalne walory i nie zniszczyć smaku.

Każdy gatunek herbaty delikatnie się od siebie różni, o czym niestety zapominamy i wszystkie fusy zalewamy w identyczny sposób wrzątkiem. Dlatego pragnę niżej podzielić się z wami wskazówkami, które niewątpliwie przydadzą się wam, jeśli chcecie wypić herbatę o mocniejszym aromacie i silniejszym działaniu pobudzającym lub leczniczym.

Czarna herbata

Najważniejszym i kluczowym elementem jest zalanie liści wrzątkiem, nie zwlekając, tak by nie ostygł zbyt szybko. Czarna herbata powinna być mocna i gorzka, dlatego warto odstawić ją na 10 minut parzenia się.

Zielona herbata

Tę herbatę należy zalać wodą o temperaturze nie niższej niż 60o C i nie wyższej niż 80o C. Aby uniknąć cierpkiego posmaku, parzyć powinna się krócej niż 3 minuty. Z jednych fusów można zrobić nawet 3 herbaty; za najbardziej wartościowy uznaje się ten drugi wywar (pierwszy bywa od razu wylewany).

Biała herbata

Podobnie jak z zieloną herbatą, tę również można parzyć 3 razy, w temperaturze 85o C, przez 5-7 minut.

Ulung (niebieska herbata)

Tę herbatę parzymy przez 3-4 minuty, w temperaturze 90o C. Można ją parzyć nawet 4 razy; podczas dwóch ostatnich czas parzenia można przedłużyć o parę minut, by „wycisnąć” cały aromat. Ze względu na wielkość jej liści, warto parzyć w większym dzbanku, dając liściom możliwość pełnego rozwinięcia.

Pu – erh (czerwona herbata)

Parzenie trwa 3 minuty, w temperaturze 90o C – 100o C. Przy każdym kolejnym parzeniu herbata oddaje inne właściwości, dlatego parzy się ją wielokrotnie.

W różnych kulturach preferuje się różne dodatki do herbat; często wydają nam się one dziwne i egzotyczne, jednak wiele z nich warto wypróbować samemu. Do najpopularniejszych dodatków należą:
  • większość rodzajów cukrów,
  • cytryna,
  • mleko,
  • czekolada,
  • miód,
  • masło,
  • sól,
  • jajka.

Michalina Jaborska
Klasa 2b

Młodzieżowe miniprzedsiębiorstwo to nowatorski program edukacyjny, w którym ucznowie zakładają w szkole realnie działającą firmę. Program ten jest realizowany w naszym liceum w ramach zajęć pozalekcyjnych. W programie jest wykorzystywana najbardziej efektywna metoda pracy - nauka przez działanie.



Na czym polega program Młodzieżowe miniprzedsiębiorstwo?

Nasze miniprzedsiębiorstwo zorganizowane jest na wzór spółki jawnej:

  • szukamy pomysłu na produkt/usługę miniprzedsiębiorstwa i weryfikujemy go,
  • opracowujemy biznesplan przedsięwzięcia,
  • gromadzimy kapitał niezbędny do prowadzenia miniprzedsiębiorstwa (pochodzi on z udziałów wnoszonych przez nas, zatem podejmujemy prawdziwe ryzyko biznesowe),
  • organizujemy proces produkcji, świadczenia usług oraz wszelkie działania,
  • organizujemy proces produkcji, świadczenia usług oraz wszelkie działania marketingowe,
  • sprzedajemy swoje produkty/usługi,
  • prowadzimy dokumentację finansową swojej firmy - Froice jest podatnikiem podatku dochodowego i podatku VAT oraz sładek ZUS(w formie uproszczonej).
NASZA REDAKCJA:
Redaktor naczelny:
Kasia Lasek
Redaktorzy tematyczni:
• Justyna Wojciechowska 2b,
• Natalia Horecka 2b,
• Kinga Milczarek 2b,
• Mateusz Garlikowski 2b,
• Lidia Walczak 1b,
• Michalina Jaborska 2b.
Grafik:
• Staś Opoka 1a.
Informatyk:
• Piotrek Rogowski 2a.
Korekta:
• Asia Gielec 1b,
• Ola Noga 1b.
z